Jedzie sobie w pociągu w przedziale pan. Naprzeciw niego siedzi pani. Pan widzi, że pani "puściło" oczko w rajstopie, i taki widoczny pasek ciągnie się od stopy, przez kolano, udo i chowa się pod spódnicą. Pan zaciekawiony mówi: - Przepraszam, dokąd biegnie ta droga? - Do kuchni. - Czy mógłbym tam zagotować kiełbaskę? - Niestety, tam się teraz barszcz gotuje.
Jak się zaczyna książka kucharska Romow? - Na poczatku ukradnij 5 jajek....
Do autobusu z downami wpada grupa terrorystów i krzyczy: - EVERYBODY DOWN!!! Na to dałny unoszą ręce w górę i krzyczą: - JEEEEEEEEEEEE!
Pech chciał, że kobieta w ciąży (z trojaczkami) poszła do banku w dniu napadu. Dostała 3 kule w brzuch. Po przewiezieniu do szpitala lekarz mówi: - Ma pani niezwykłe szczęście, wszystkie dzieci przeżyją. Niestety nie możemy wyjąć pocisków, dzieci muszą się z nimi urodzić. Kobieta posłuchała lekarza i urodziła 2 dziewczynki i chłopca bez wyjmowania kul. Pewnego dnia, po 12 latach, jedna z dziewczynek przychodzi do mamy, trzymając coś w ręku: - Co się stało córeczko? - Mamo, robiłam siusiu i coś takiego mi wypadło. - To tylko kamień córciu. Wszyscy ludzie tak mają, ale już więcej to się nie stanie. Za chwilę do mamy przychodzi druga córka: - Mamo, zobacz, robiłam siku i coś takiego mi wypadło. - Nie martw się córeczko, każdy kiedyś tak ma, ale już więcej nie będzie wypadać. Nagle słychać krzyk z pokoju. Mama otwiera drzwi i widzi syna z penisem w ręku. - Co Jasiu, chciałeś zrobić siku i kamień wyleciał? - Nie mamo. Waliłem konia i psa zastrzeliłem!
Mąż został wezwany do szpitala, bo jego żona miała wypadek samochodowy. Zdenerwowany czeka na lekarza, wreszcie lekarz się pojawia ze współczującą miną. - I co?! Co z nią, panie doktorze? - Cóż... Żyje. I to jest dobra wiadomość. Ale są i złe: żona, niestety będzie musiała przejść skomplikowany zabieg, którego NFZ nie refunduje. Koszt: 25 tys. złotych. - Oczywiście, oczywiście - na to mąż. - Potem potrzebna jej będzie rehabilitacja. NFZ nie refunduje. Koszt ok. 5 tys. miesięcznie. - Tak, tak... - kiwa głową mąż. - Konieczny będzie pobyt w sanatorium, które zajmuje się tego typu urazami. NFZ nie refunduje... Koszt sanatorium - 10 tysięcy. - Boże... - Tak mi przykro... To nie koniec złych wiadomości. NFZ nie refunduje również leków, które przepiszemy pańskiej żonie, a to bardzo drogie leki. - Ile? - blednie mąż. - Miesięcznie 12-15 tysięcy złotych. - Jezuuu... - Plus pielęgniarka całą dobę. Na pana koszt. Tu już się może pan dogadać. Myślę, że znajdzie pan kogoś za 20 zł za godzinę... Cisza. Mąż chowa twarz w dłoniach. Nagle lekarz wybucha serdecznym śmiechem, klepie męża po ramieniu: - Żartowałem! Nie żyje.
Idzie brzydka kobieta ulicą z dwójka dzieci. Nagle zaczepia ją przechodzień: - Fajne ma Pani bliźniaki. - Ależ to nie są bliźniaki, jedno ma 7, a drugie 13, Dlaczego myślał Pan, że to bliźniaki? - Po prostu nie mogłem uwierzyć, że ktoś przeleciał Panią dwa razy.