Ksiądz pojechał na zakupy. W rybnym prosi o rybę. Sprzedawca postanowił zrobić żart i mówi: - Ten sku*wiel jest dobry. - Jak pan mówi... - Nie, nie, ta ryba po prostu tak się nazywa. Ksiądz polecił, żeby siostra "wypatroszyła tego sku*wiela". - Jak ksiądz się odnosi w domu bożym! - Ależ siostro, ta ryba tak się nazywa. Siostra prosi zaś, żeby kucharka "usmażyła sku*wiela". - Siostro, tak brzydko się wyrażać... - Spokojnie, ta ryba tak się nazywa. Na obiedzie biskup mówi, że rybka wyśmienita. - Sam tego sku*wiela kupiłem - chwali się ksiądz. - Sama sku*wiela patroszyłam - mówi siostra. - Ja tego sku*wiela smażyła - mówi kucharka. - O, wreszcie, ku*wa, wśród swoich! - mówi zadowolony biskup wyciągając wódkę spod stołu.