Zapukałem wczoraj po południu do drzwi sąsiadki i mówię do niej: - Musi pani uważać na swojego syna. Gdy jechałem autem to prawie go zabiłem jak mi wybiegł na ulicę. - Oj przepraszam Pana najmocniej - westchnęła - to już się więcej nie powtórzy. Odpowiedziałem: - To całkiem prawdopodobne, bo ratownik z karetki mówił, że będzie on sparaliżowany do końca życia.